poniedziałek, 22 września 2008

Patison 4:3 outtakes demo

Tak czekałem, aż sam zainteresowany się pochwali, ale widzę że się nie doczekam... Film jak film. Materiał stary i bez rewelacji, nagrany jeszcze w formacie 4:3. Zmontowany jak leci, triki się powtarzają, ale lepsze to niż nic. Traktujcie to jako zapowiedź czegoś lepszego.

piątek, 12 września 2008

BMX Filmfest II - 3-5 października Bout City

W terminie podanym powyżej odbędzie się bmx'owy filmfest w Łodzi. Raczej zawitamy. W bólach powstaje też nasz film robiony z myślą o w.w. imprezie. "Powstaje" czyli mamy szczere chęci, żeby coś nagrać ale jak na razie materiału jest mało, czasu coraz mniej, a pogoda i sprzęt (ten do nagrywania) odmawiają współpracy. Jednak jestem dobrej myśli. Przed nami jakiś tydzień ostrego nagrywania (chociaż patrząc na jakość zgranego wczoraj materiału słowo "ostry" mi jakoś nie pasuje...), potem szybki montaż i może zobaczycie nas na dużym ekranie.

poniedziałek, 1 września 2008

MP MTBMX w Milanówku, czyli dziki zachód, karuzele i akrobaci na rowerach.

W minioną niedziele odbyła się piąta edycja mistrzostw Polski mtbmx. Jak co roku przy okazji festynu z okazji dni Milanówka - tak więc oprócz podziwiania sportowców skaczących na mniejszych i większych rowerach, można było sobie zrobić zdjęcie z Indiankami w tipi, postrzelać ze śrutówki do tarczy, zjeść kiełbasę z grilla, potem jeszcze karuzela, dmuchany zamek do skakania, że o rozmaitych koncertach i tańcach do muzyki biesiadnej nie wspomnę.
Oczywiście każdy kij ma dwa końce i jak odetniemy się od tego festynu, otrzymujemy całkiem niezłą imprezę bmx, która raczej nie miałaby szans jako osobny event. Tzn. miałaby ale nie z taką pompą, organizacją itd. No, może ta organizacja była momentami nieco drażniąca, same zawody też mogłyby potrwać nieco dłużej, ale na szczęście nie było takich jazd jak na pamiętnym jutrzenkowym snickersie i poza lekkim poganianiem zawodników nie było większych ekscesów. Nie zmienia to jednak faktu, że bmx w Polsce jest przez ludzi postrzegany jak jakieś cyrkowe wygłupy, dlatego pasuje do takiego festynu jak ulał. I przyznam, że nieco "mje to boli", że zacytuję toruńskiego Cygana. No, ale co zrobić...
Przejdźmy do samych zawodów. Co roku hopy są inne, jednak najciekawiej moim zdaniem prezentowały się te z pierwszej edycji (czy drugiej...). Chyba trzy rytmy, z możliwością transferów między nimi, co dawało całkiem spore możliwości. Poziom polskiego dirt-jumpingu trochę się jednak od tamtego czasu podniósł i w następnych latach chociaż hop było mniej, to były coraz większe. Rok temu były dwie linie: jedna 3 mniejsze hopy, druga 2 większe (czy jakoś tak). Triki też posypały się wtedy zacne: 360 tailwhipy, x-up to whip, doublewhip, frontflipy, 360 doublewhip, czy próby 360 backflip. Wiedziałem, że ciężko będzie to przebić w tym roku, a to co zobaczyłem na miejscu tylko mnie w tym przekonaniu utwierdziło. Hopy tradycyjnie coraz większe i bardziej strome (tym razem 3 w jednej sekcji), do tego dość spory drop z miejsca z którego startowano. Brakowało mi tylko jakiegoś drewnianego podestu gdzieś w środku trasy... Jak dla mnie mało bmx'owo to wyglądało. Drop dał o sobie znać już w czasie treningu, gdzie ktoś się rozsypał skacząc z niego i odwiozła go karetka. Co roku jest marudzenie, że hopy są zbyt trudne, przez co startujący często bardziej skupiają nad tym żeby je przelecieć niż nad samymi trikami (no, może poza prosiakami, ale ilu ich jest?). I co roku hopy są jeszcze bardziej hartkorowe :> Mniejsza z tym... Co do trików, to było moim zdaniem słabiej niż rok temu. Tzn. niby były próby flipwhipa, barspin to tailwhip Pireta (moim zdaniem to powinien być bestrick), tailwhip w drop (zwycięzca bestricka - jakiś pepik na mtb), ale np. frontflipa nie widziałem żadnego, mało też było przejazdów gdzie na każdej z trzech hop poleciały jakieś naprawdę grube triki. W bmx dwa pierwsze miejsca zajęli goście z Czech, potem był chyba Wróbel i Piret. Mieli startować też jacyś szwedzcy pro, ale podobno jeden z nich miał dzień przed zawodami dość groźny upadek na plecy i pojechali do domu. Co do atmosfery była jak co roku całkiem spoko. Stojąc koło dirtu nawet nie czuło się tego całego pikniku, czasem tylko bardziej "rowerową" muzykę przebijała jakaś wixa czy inne akordeony z drugiego końca tego cyrku. Poza dirtem tak jak rok wcześniej była mini-rampa (podobno całkiem spoko - ja nie zbliżam się do takich wynalazków odkąd jakieś 5 lat temu prawie wybiłem sobie bark na jutrzence) no i parking na którym można było przykatować flata (inna sprawa, że z pocierusów poza mną był tylko Maksymilian no i Koko który co prawda miał rower ze sobą, ale wolał się lansować na festynie :).
Podsumowując: słabiej niż rok temu, ale i tak dobrze. A że festyn? Rok temu też był festyn, dwa lata temu też i trzy i cztery i pięć... Idzie się do tego przyzwyczaić.