"Gdy wieczorne zgasną zorze,
zanim głowę do snu złożę,
modlitwę moją zanoszę,
Bogu Ojcu i Synowi.
Dopierdolcie sąsiadowi!
Dla siebie o nic nie wnoszę,
tylko mu dosrajcie, proszę! (...)"
Problem polega na tym, że podcinamy w ten sposób gałąź na której sami siedzimy. To nie jest tak, że nie jeżdżę na rowerze i problem mnie nie dotyczy. Przypomina to działaniem naczynie połączone - wszystko i tak spływa w to samo miejsce i oberwie się w końcu każdemu. Zacznie się od ścigania rowerzystów za każde, najgłupsze wręcz wykroczenie (i od mandatów za brak odblasków w środku słonecznego dnia), potem przyjdzie pora na coroczne przeglądy w autoryzowanych serwisach (jeden poseł już wyskoczył jakiś czas temu z takim pomysłem!). W dalszej kolejności przyjdzie pora na pieszych. Kaski, odblaskowe kamizelki, max 1,5 promila we krwi, żeby nie zatoczyli się przepadkiem na jezdnię... Wszystko pod kontrola, wszystko obostrzone przepisami. By żyło się lepiej. O niezbędnych atestach ("kasa misiu, kasa") nawet nie wspomnę. Trochę dziwi mnie to, że ludzie tego nie dostrzegają. A może po prostu nie chcą dostrzec? Zamiast myśleć samodzielnie, brać odpowiedzialność za swoje czyny wolą to wszystko zrzucić na barki kochającego obywateli (i ich pieniądze) państwa. Kary dla rowerzystów to tak naprawdę kropla w morzu bo idiotycznych przepisów jest multum. Do egzekwowania tego wszystkiego mamy cały biurokratyczny aparat. Dzielnych strażników miejskich, sądy, prokuraturę... Prawych ludzi z młotkami w dłoniach, ich mężnych wysłanników dbających o to aby żaden dług nie pozostał nieuregulowany. Wszystko chodzi jak w zegarku i zastanawia mnie tylko jedno: dlaczego wciąż mam wrażenie, że żyję w bandyckim państwie pozbawionym prawa? Dlaczego gdy dostaję mandat za otworzenie piwa na ulicy, parę przecznic dalej ktoś dostaje kosę po żebra? Dlaczego za ten głupi mandat będą mnie ścigać i straszyć komornikiem a o wiele grubsze afery na miliony (miliardy) złotych są zamiatane pod dywan? Dlaczego Polakowi tak łatwo wmówić, że wszystko to dla jego dobra? Nie jestem anarchistą, nie krzyczę A.C.A.B. przy każdej możliwej okazji i nie chcę walczyć z systemem. Atakowany podnoszę jednak gardę. Odruchowo. Nie dajmy się stłamsić. To oni są dla nas nie my dla nich.
EDIT: strona wygląda tak jak wygląda bo po tylu latach w końcu zmieniłem szablon! Tak, pamiętam że kiedyś ktoś narzekał na ten poprzedni, że literki za małe, że kolumny za wąskie. Dlatego tymczasowo jest jak jest. Układ moim zdaniem dobry, kolorystyka do zrobienia.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz